środa, 23 maja 2012

Weekend trip to Vwaza Marsh

English abstract below

Dziś dla odmiany parę słów nt. zajęć w czasie wolnym. W ten weekend byłam we Vwaza Marsh (czyt. właza) - pobliskim rezerwacie. Piszę pobliskim, bo leżącym niecałe 100 km od Mzuzu, ale dojazd zajmuje nieco więcej czasu niż pokonanie analogicznego odcinka między Radomiem a Warszawą. Co najmniej pół godziny należy zarezerwować na oczekiwanie aż zbierze się komplet pasażerów (środek transportu: matola, czyli współdzielona taksówka). Jak bowiem wiadomo, afrykańskie autobusy i matole ruszają w drogę nie o określonej godzinie, tylko kiedy się maksymalnie zapełnią. Pierwsze 70 km do Rumphi pokonujemy w godzinę (asfalt), a ostatnie 30 km - w 2 godziny, niemiłosiernie podskakując na wybojach.

Typowa przydrożna osada
Wspaniała droga (nie widać wybojów, ale są)
Widoki z drogi

Docieramy do Vwazy nieco wytrzęsieni (panie i panowie), ale pełni energii (panie). Jak wygląda Vwaza, widać na zdjęciach. Streszczając: zaraz przy wejściu jest piknikownia z widokiem na jezioro. Nie wstajac od stołu zobaczyliśmy: hipopotamy, słonia, antylopy, pawiany oraz moc ptactwa.

Na zdjęciu: Natka, Arnold (Filipiny), Adie (Filipiny), Robert (Malawi)
Ślady hipopotamów
Piknikownia
Widok z piknikowni
Nasza wycieczka w komplecie: przed zwiedzaniem trzeba się posilić

Następnie przejechaliśmy się z przewodnikiem kawałek wzdłuż jeziora, gdzie oprócz powyższych zobaczyliśmy jeszcze warthoga (guźca?) i na tym zakończyliśmy zwiedzanie. Czułam pewien niedosyt, bo miałam nadzieję na odrobinę pieszej wędrówki, ale moje towarzystwo wyraźnie było nastawione na nieprzemęczenie się, więc się dopasowałam.

Stado antylop
Antylopy, a za nimi guziec (tak, warthog to guziec).
Guziec. Nieboraczek chyba ranny, bo kulał i nie uciekł. Może postrzelili go kłusownicy - w Afryce to prawdziwa plaga. W jednym z malawijskich parków narodowych nie ma ani jednego większego zwierzęcia, bo wszystkie zabite
Nasz przewodnik Hassan opowiadał z zapałem o każdym napotkanym stworzeniu i roślinie. 7 dolarów wydane na jego usługi było bardzo dobrym wydatkiem.
Antylopy. Nie wiem, czy impala, kudu czy jeszcze coś.
Po paskach można rozpoznać, co to konkretnie za antylopa
Nasz krewniak. Pawiany cechuje wysoka inteligencja społeczna: wyrafinowane formy powitań, intrygi, walka o władzę, kliki, etykieta "dworu" przywódcy, taktyczne oszustwa, radości i stresy, konieczność odreagowania, instytucja "chłopca do bicia", pomaganie silniejszemu, sojusze i zdrady, bunty i rewolucje.
Też nasz krewniak. Uwagę zwraca dziura przy kierownicy na butelkę z piwem, w Malawi powszechnie używana.
Drzewo
Biedne antylopy uciekały przed nami w popłochu. Na ich szczęście park jest mało oblegany przez turystów (choć jeden z najlepszych w Malawi - tylko leży daleko od głównych centrów turystycznych)
Hassan. Przewodnik po parku i strażnik - nocą patroluje park, broniąc zwierzęta przed kłusownikami.
Hipopotamy!
W parku jest ich ok. 300
Hipopotamy w całej krasie
Zobaczywszy hipopotamy wracamy do wehikułu by przejechać się dalej

Sausage tree - czyżby drzewo chlebowe? Odradza się przebywanie pod drzewem, bo dojrzałe owoce (kilkanaście kg) lubią spadać.

Afryka - prawda, że ładnie?
Konkurs: kto znajdzie na zdjęciu słonia?
Słoń okazał się słonicą i słoniątkiem

Znowu antylopy

Antylopy
Kaktus

Z powrotem w piknikowni

Słońce chyli się ku zachodowi - najlepszy czas na zdjęcia

Ostatnie zdjęcia w złotym świetle słońca

Ostatnie rzuty okiem na znajomy widok
Ostatnie grupowe fotki: Rona, Arnold, Robert, Natka i Adie
Zmęczeni, lecz zadowoleni
Taką chatkę z widokiem na jezioro można wynająć za cenę, za którą w Warszawie nie znajdzie się miejsca nawet w hotelu robotniczym.

Jeszcze raz: grupa w komplecie
Do widzenia, Vwaza Marsh!

Z atrakcji turtstycznych "zaliczyłam" jeszcze Nkhata Bay - uroczy kurort nad jeziorem Malawi oraz Mzuzu Nature Sanctuary (las miejski). Z atrakcji nie-turystycznych - byłam na weselu, w wiosce, dyskotece, a przede wszystkim - mieszkam u malawijskiej rodziny i pracuję z Malawijczykami w iście afrykańskich warunkach. Ale  o tym - w następnych odcinkach.

English abstract: was in Vwaza Marsh this weekend with a couple of friends. Other touristic sites I've visited so far: Nkhata Bay and Mzuzu Nature Sanctuary. Non-touristic attractions: I was at a wedding, in a village, at a disco and - what's the most important experience - I live at a Malawian family

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz