środa, 6 czerwca 2012

Ostatni dzień / last day in Mzuzu - evening edition

English below

Dzień się udał. Załatwiłam wszystko oprócz sklejenia talerza i wizyty w muzeum (które teoretycznie jest czynne od 7:30, a w praktyce - nie wiadomo, kiedy). Niecni sprzedawcy na widok policjantów grzecznie przyjęli wadliwą ładowarkę i zwrócili pieniądze. Zaskoczyłam ich, bo myśleli, że zwrócę się do ich kumpli z posterunku obok (z którymi, jak dali do zrozumienia, są w sitwie), tymczasem ja dotarłam wyżej - do policjantów z komendy głównej.

Mój bagaż wzbogacił się o 2 kg chitenge oraz 1,5 kg podarków.

Popołudnie spędziłam na zabawie z dzieciakami, a wieczór na kończeniu raportu wieńczącego mój wolontariat.

The day was successful. I managed to do everything but the museum (that theoretically opens at 7:30 and practically at unspecified later time). The dishonest vendors, when they saw the policemen, ceased to make problems and let me return a broken phone charger they sold me the other day and gave me my money back.


My luggage is now heavier by 2 kg chitenges and 1,5 kg gifts.

I spent the afternoon playing with the kids and the evening - writing the final report to foundation's management.


Lindiwe przygotowuje jedzenie, młodsze dzieciaki szaleją. Psy to typowi afrykańscy przedstawiciele gatunku (żółci i szczupli)
Nothando i Ulunji radują się z gwizdków z napisem "Poland", które sprezentowałam im na do widzenia
Sesja zdjęciowa

Trójka dzieci Jenipher: Vinjeru, Nothando i Ulunji
Nothando to wyjątkowo kochane dziecko. Na pożegnanie zerwało dla mnie kwiaty z ogrodu (różowe). Niebieskie w drugiej ręce to Blueman - plastikowy dżentelmen z długim ogonem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz