English below
Kto lubi imprezować, ten się w Mzuzu odnajdzie.
|
Miejscowy establishment chadza do "klubu" - klubu w najlepszym miejscowym hotelu, gdzie wstęp mają tylko członkowie i ich goście. Byłam tam parę razy - raz zabrała mnie Jenipher, a raz jej mąż Moses. Kiedy byłam pierwszy raz, przez pierwszą godzinę byłam jedyną kobietą i jedynym nie-Afrykańczykiem. Panowie prześcigali się w stawianiu mi drinków, więc żeby nie spaść pod stół zamawiałam wyłacznie "Kuche Kuche" - piwo o mocy wody. Jeśli chodzi o piwa, to w Malawi nie należy spodziewać się wiele - panuje monopol Carlsberga (Kuche Kuche też jest Carlsbergowe). Chyba że ktoś odważy się wybrać się do baru chibuku. Chibuku to piwo ze sfermentowanych bananów. Ma konsystencję ciasta naleśnikowego i pije się go w temperaturze pokojowej. Napitek ów ma dwie wspaniałe zalety: kosztuje ok. 1,20 zł za litr i ma mnóstwo kalorii, co oznacza, że można się nim najeść, jak ktoś jest głodny. Niestety, nie spotkałam Europejczyka, który byłby w stanie zmusić się do wypicia więcej niż kilku łyków tego specjału. |
Zanim wyjechałam, poznałam przez Couchsurfing inną wolontariuszkę z Mzuzu - Finkę Millę. Pierwszego wieczoru w Mzuzu wybrałam się razem z nią i jej znajomymi do Mzoozoozoo - pubu z hostelem i dobrego miejsca do poznawania innych wolontariuszy i podróżników. Z paroma osobami poznanymi pierwszego wieczora się zakolegowałam i potem się spotykaliśmy na mieście, chodziliśmy do dyskotek, odwiedzaliśmy się i razem wyjeżdżaliśmy na weekendowe wycieczki.
|
W Mzoozoozoo z Millą i Josephem - Amerykaninem, który od trzech lat mieszka w Mzuzu |
|
Z Millą w gościach u Josepha |
|
Z Josephem i PJ
|
Innym razem zostałam zaproszona do domu Nancy - koleżanki z pracy. Był to wieczór spędzony w bardzo miłej atmosferze, na pogawędce z Nancy i jej mężem Manfredem. Z zaciekawieniem obejrzałam też zdjęcia i fragmenty filmu z ich wesela. Przekonałam się, że prawdziwe wesele przebiega tak samo, jak wesele z okazji rocznicy ślubu, na którym byłam wcześniej.
|
U Nancy - w malawijskim domostwie nie może zabraknąć kociołka z gotowaną nsimą |
|
Razem z Nancy w jej ogrodzie - w Polsce byłby to luksus, a w Malawi skromny standard
|
|
Z Manfredem |
|
Ogromna, imponująca trzcina cukrowa za płotem |
|
English: there is a good nightlife in Mzuzu. There are places to hang out: discos, pubs, clubs. I socialised with other volunteers and expats as well as with Malawians
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz