English below
Piękny letni dzień. Siedzę sobie na tarasie widokowym na lotnisku w Lilongwe, jem szarlotkę za ostatnie kwache (kwacha, czyt. kłacza - malawijska waluta). Przy stoliku obok siedzi pierwszy rodak, którego tu spotykam - Polka mieszkająca w Lilongwe, pracująca dla niemieckiej organizacji (tej samej, z którą wyjechali na wolontariat moi gospodarze z wczoraj). Z mężem i córeczką lecą na wakacje do Niemiec. Córeczka ma może pięć lat i pięknie mówi po polsku choć jedynym Polakiem tu jest jej mama; z tatą mówi po niemiecku, z Malawijczykami w chichewa, a w szkole - po angielsku. Wszystkie te języki słyszałam w jej wykonaniu na własne uszy w ciągu ostatniej godziny!
Mimo że odlot jest teoretycznie za 10 minut, nie spieszy nam się, bo nie przyleciał jeszcze samolot, którym mamy lecieć.
While waiting for the plane at the Lilongwe airport I met the first Polish since I arrived. At the next table sat a Polish-German family. I recognised the lady from a short film I saw yesterday at my hosts' because she works for the organisation that organised my hosts' voluntary placements. Their five years old daughter speaks fluently four languages: she speaks Polish with her mum, German with her dad, Chichewa with her friends and English at school. I heard all these languages from her during the last hour and I must admit it was pretty impressing.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz